Sto razy miałam już coś tutaj napisać, ale energii mało. Wracam z pracy i po prostu padam na nos, jak stoję. Ale za to niedziela... :)
Dawno dawno temu pisałam gdzieś, że Wielki Kanion jest wielkim obozem pracy. I jest. Ale Warszawa jest zdecydowanie większym:) Ludzie jak te mrówki podążają do swoich mrowisk. Sznur mrówek przez Most Poniatowskiego. Sznury mrówek wysiadających z tramwaju. Sznur mrówek wchodzących do metra (a spróbuj stanąć nieprawidłowo - czyli: po lewej stronie na ruchomych schodach! zaraz Cię jakaś mrówka za tobą skrzyczy, że zastawiasz przejście). Wychodzących z metra. Wszystkie do mrowisk.
No a najciekawiej jest w centrum. Bo tam drogi tych wszystkich mrówek się przecinają i żadnej nie chce się czekać - przecież wszystkie bardzo się spieszą!
Z kolei na poczcie o ósmej rano - całkowite rozprężenie. Byłam, widziałam. Nie popełniajcie podobnego błędu, jeśli się spieszycie! Poczta pełna jest wtedy emerytów, którzy mają caaaaaaałą masę czasu i muszą tam zachodzić akurat o ósmej. Co by im szkodziło wstać o dziesiątej i przyjść, jak nikogo ze 'spieszących się' tam nie będzie? A ósma rano to przecież idealna pora na dyskusje z rozleniwionymi paniami z okienek. Czy oprocentowanie konta to 4 czy może 5 procent? W skali roku? A ile trzeba wpłacić? A obok leży ulotka, możnaby wziąć i przeczytać. I to nic, że do okienka ktoś jeszcze czeka. Młody ma przecież czas...
Co do pracy. Jak narazie odrabiam pańszczyznę, ale może kiedyś (haha:)) to się zmieni. Z dotychczasowych osiągnięć: komputer, który mi dali popsuł serwerowe sterowniki do drukarek w całym banku:)) Dzięki temu zyskałam w dziale IT miano 'tej, która popsuła drukarki' (ma się ten talent, nie? :)). Problem był tak duży, że zajął się nim sam Admin Wszystkich Adminów. Facet był pod takim wrażeniem, że zaprosił mnie wczoraj na lunch:)) Ha!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz