2007-12-04

Słomiana wdowa

Mati pojechał na jakieś szkolenie. Pojęcia zielonego nie mam, czego go tam będą szkolić:) Obiecał, że nie będzie się wypuszczał na panienki, a że jechał z kolegą, który ma już żonę i dziecko, to mogę mu nawet uwierzyć;)

W każdym razie, robię za słomianą wdowę. Do piątku! Wczoraj cały wieczór spędziłam w łóżku z... laptopem. Dosłownie jak za dawnych, poznańskich czasów:) I tak sukces, że po powrocie z rosyjskiego zrobiłam sobie obiad, Mati śmiał się ze mnie, że umrę z głodu bez niego:)

A! No i najważniejsze:) Sting przyjeżdża do Chorzowa;))) Koncert na 30-sto lecie The Police, w czerwcu. Ale tutaj pojawia się mały dylemacik. Bo dzień później ma być koncert Santany, w Warszawie. I ja już nie wiem co zrobić, skończy się na tym, że pod choinkę kupię sobie bilety na Stinga, a później będę odkładać na Santanę. Raz się żyje, prawda? Tylko czy musieli się skrzyknąć i przyjechać do Polski praktycznie w tym samym czasie, co? :)

2007-11-25

Taka sobie niedziela

Niedziela. Wbrew pozorom nie służy wylegiwaniu się, spacerom po mieście i wycieczkom do teatr...

Kurde!!! Ta głupia Opera ma poustawiane jakieś idiotyczne skróty. Wpisuję 'ę' - wyskakuje mi jakaś karta z łączami. Wpisuję 'ś' - notatki. Wpisuję 'ó' - czarno. Po jaką cholerę oni to wstawiają, co?

Puściłam wiązankę (Mati słyszał, ale Mati się nie obrazi, nie ucieknie z krzykiem;)) i ściągnęłam Firefoxa. Opera może pójść się bujać, koniec naszego związku!

No. Ale wracając do ad remu. Niedziela to nie wycieczki do teatrów, ale nadrabianie zaległości na przyszły tydzień. W moim przypadku odrabianie gigantycznych prac domowych z angielskiego, które to w przypływie miłości zadaje nam Pani C. 'Coby nas nawet z tej roboty w Anglii na zmywaku nie wywalili'. Potrafi zmotywować jak nikt, to nic, że jedna z najlepszych uczelni ekonomicznych, to nic, że czwarty rok, ale my się nawet na zmywak nie nadajemy. Ale jeszcze kilka miesięcy...:) Tak więc na jutro mam tłumaczenie dwóch tekstów, pięć zadań z business letters i jakiś speech do przygotowania. Ale to i tak nie przebije kolokwium, które ostatnio machnęła. Tłumaczenie na ok. 200 słów + 3 wypracowania do napisania. 250-300 słów każde. Czyli, lekko licząc, 750 słów wypracowania + 200 tłumaczenia. W półtorej godziny. Czy to jest fizycznie wykonalne?

Mati stwierdził, że po polsku by tyle nie napisał w tym czasie. Z sensem.

Ale to nic, Pani C. potrafi wszystko, łącznie z zakrzywianiem czasoprzestrzeni.

Mati z kolei uczy się do jakiegoś kolokwium. Pojęcia nie mam z czego. Z tego co wysondowałam, to ma to jakiś związek z używaniem cyrkla i kreśleniem jakichś podejrzanych okręgów. Kreśli je od wczoraj. Kupił cyrkiel:))

2007-11-08

A wczoraj...

... byłam na koncercie Nigela Kennedy'ego. W Stodole:)

Koncert był na 20, zaczęli wpół 9. Myśleliśmy, że potrwa z dwie godzinki góra, a oni po 10 zrobili przerwę na piwo, w sumie skończyli przed północą:) Oczywiście było fantastycznie. Matiemu najpierw te skrzypce jakoś do jazzu nie pasowały, ale Nigel pokazał co potrafi - pomijając standardową grę na skrzypcach zagrał też na nich palcami, jak na mandolinie, zaśpiewał piosenkę o niechęci mężczyzn do chodzenia z żonami na zakupy, a także zrobił coś, co nazwałabym skreczowaniem na skrzypcach:) Dobrze, że to nie był jakiś wiekowy Stradivarius, tylko jakieś takie dziwny, elektroniczny instrument:)

Nigel popisał się też znajomością polskiego (bo zespół, z którym ostatnio występuje składa się z samych Polaków). Nie wiem jak reszta publiczności, ale ja tam byłam zaskoczona słysząc z ust - było nie było - znanego skrzypka teksty w stylu 'Wisła spier*alać' czy 'Legia pany' :)) Czego oni go tam uczą, co? :)))



Swoją drogą, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że basista jest podobny do Sucre z serialu Prison Break... :)



Fotki wyszły tak sobie, bo ciemno było, panowie energicznie się ruszali no i nie miałam statywu. Ale robiłam je za to z drugiego rzędu:)) Bilety na miejsca siedzące były po 170zł, wiec kupiliśmy oczywiście tańsze, stojące. Podobno przepłaciliśmy, bo przed koncertem pojawiła się informacja, że jest 100 biletów dla studentów za 60 zł:) Przestałam żałować wczesnego zakupu jak podszedł do nas Bardzo Miły Pan Ochroniarz i powiedział, że możemy usiąść sobie w drugim rzędzie, bo są wolne miejsca:)) Gorące podziękowania dla Pana Ochroniarza!! :)

Na marginesie... nie wiem, czy wystałabym cztery godziny, tym bardziej po martini wypitym jeszcze przed koncertem. Na rozgrzanie, bo zimno na dworze:))

2007-11-06

.

W Warszawie zaczął dzisiaj padać śnieg. Jak narazie niemrawo, topił się jeszcze zanim spadł na ziemię i w ogóle nie było zbyt 'śnieżnie', ale zawsze:)

Co do śniegu, mamy niecny plan pojechania w tym roku na narty z prawdziwego zdarzenia, czyli w Alpy. Czyli w miejsce, gdzie nie ma kilometrowych kolejek do wyciągu, jest natomiast śnieg i odpowiednio przygotowane stoki:) Dla odmiany - na początku marca:)

2007-10-10

Dzisiaj widziałam...

... parę staruszków. Oboje z zupełnie już siwymi, wręcz białymi włosami. Wyglądali na ponad 80 lat. Wysiadali z tramwaju, na moim przystanku. Idąc za nimi mogłam zauważyć, jak on odwraca się, żeby pomóc jej zejść po stromych schodkach. Jak się do niej uśmiecha, zupełnie, jakby nikogo poza nią nie widział. I jak idą chodnikiem, trzymając się za ręce.

Mam nadzieję, że my za 50 lat będziemy wyglądać tak samo. Dzisiaj mijają 4 lata... :)

2007-08-20

Mam nadzieję, że...

Kubica odejdzie z BMW Sauber. Bo to co odstawili w tym ichnim Pit Lane na Bemowie, to była po prostu porażka. Miało być fajnie, ale sytuacja ich chyba przerosła. Szkoda, myślałam, że będą na tyle kumaci, żeby przewidzieć, że jak się Kubica z całym tym majdanem wreszcie w Polsce zjawi, to będzie sajgon. A tymczasem w niedzielę o godzinie 13 tłum ludzi stojących pod bramą został poinformowany, że już nikogo do środka nie wpuszczą...

Dziś w pracy usłyszałam z resztą, że w sobotę też przestali wpuszczać o 13. Podobno osoby, które przed 13 pojawiły się pod bramą i wpisały na jakąś listę wchodziły o 20. Wyjść się nie dało - trzeba było do 20 pod tą bramą czekać!

Ja to w sumie jakoś przeżyłam, samochód to samochód, chciałam obejrzeć z bliska ale nie to nie. Żal mi było tylko stada dzieci, które przyszły z rodzicami, bo jak wytłumaczyć, że nie wpuszczą?

A BMW i tak nigdy bym sobie nie kupiła:)

2007-08-06

Wielkie Radio

Pierwszy dzień praktyk w Wielkim Radiu można uznać za udany. W prawdzie nie zaprojektowałam wielkiej kampanii promocyjnej, ale przewaliłam górę kartonów w kantorku, w którym robiłam inwentaryzację:) Dostałam też biurko z własnym komputerem (który to posiada tę przewagę nad komputerem w Wielkim Banku, że ma dostęp do internetu - nieograniczony dostęp:)), więc jest dobrze:)

Nie napiszę Wam dzis zbyt dużo, bo padam na twarz. W Wielkim Radiu sprezentowali mi bowiem podwójne zaproszenie na film na dziś wieczorem, film, na który z resztą bardzo chciałam się wybrać. Z Anthonym Hopkinsem. Świetny. Ale szczegóły jutro...;)



Poster wklejam, bo nijak nie potrafię zapamiętać tytułu filmu, chociaż sam film jest nie do zapomnienia;))

2007-08-04

Chorwacja

Lipiec był w tym roku miesiącem wakacyjnym. Urlopem od Wielkiego Miasta, urlopem od pracy i szkoły.

Najpierw była wycieczka do Chorwacji. Piękne widoki, lazurowe morze. Chociaż pierwsze, co przeżyłam, to rozczarowanie - na plaży nie ma piasku! No ludzie, jak to - morze bez piasku? A gdzie ja będę budować zamki?? Całą podróż (dwadzieścia parę godzin) to planowałam. No ale nic, trzeba było się z tym jakoś pogodzić:)

Brzeg morza jest bowiem w Chorwacji wysypany takimi małymi białymi kamyczkami. Pewnikiem zmielonymi z tych ichnich większych białych skał, które są wszędzie. Czasem trafi się fragment wybetonowanego nabrzeża i jakkolwiek by to nie brzmiało, jednak przyjemniej leży się na betonie (plus śpiwór plus ręcznik) niż na tych wbijających się wszędzie kamyczkach.
Bo ja tak w ogóle to wrażliwa jestem. Świetnym na to dowodem jest to, że od kilku dni, a dokładniej odkąd mieszkam w nowym mieszkaniu i śpię na nowym łóżku (wielki, dmuchany materac), budzę się co rano z nową kolekcją siniaków na udach. Już dwie noce śpię rejestrując jednocześnie każdą pozycję, w której się znajdę, Mati natomiast boi się do mnie zbliżyć, żeby nie zostać posądzonym o nabijanie owych siniaków. Ale to i tak nie przeszkadza im znowu się pojawiać.

Ale, wracając do Chorwacji. Mieszkaliśmy w wielkim hotelu, zbudowanym jeszcze za czasów jugosławiańskich. Hotel piękny, chociaż czasem pojawiały się przyzwyczajenia z poprzedniej epoki. Mnie do pasji doprowadzała dziwna zasada, że do obiadokolacji nie podawali nic do picia. W czasie śniadania do wyboru herbatka, kawka, soczki, a wieczorem nic, nawet wody. Ale to jest w zasadzie do zaakceptowania. Chamstwem wg mnie było to, że nie pozwalali przynosić swojego picia. Parę razy wnieśliśmy, ale raz zostaliśmy skrzyczeni przez panią z obsługi (natomiast Mamie owa pani po prostu zabrała szklanki z nielegalnym piciem, bez słowa komentarza), która krzyczała, dopóki picia nie schowaliśmy. Owszem, można było picie kupić, ale po jakichś lichwiarskich cenach (12 kun za coca-cole 0,2 l - to jest, moi drodzy, ponad 7 zł).

Jeśli chodzi o pogodę, to Chorwaci muszą mieć jakieś specjalne układy tam u góry. Ciągle słońce. Nawet, jak raz w nocy i rano była burza, to po dwóch godzinach idealnie czyste niebo (zaraz po burzy wybraliśmy się na spacer do Trogiru - 4 km w jedną stronę - myślałam, że chmury, więc smarować się kremem nie trzeba - co było zdecydowanie błędnym myśleniem). I nie uwierzycie - opaliłam się! :) Gdyby moją obecną opaleniznę porównać z miejscami, w których się nie opalałam, powiedzielibyście - że bardzo. Ale i tak kto mnie po przyjeździe do Polski nie zobaczył, mówił, że nie opaliłam się w ogóle:)) Ale cóż - takie jest życie córki młynarza:)



Czyż nie pięknie? :)

2007-06-20

Ha!

Znaleźliśmy mieszkanie:)

Na Mokotowie. Przy ulicy Puławskiej, wiec jednej z większych, ale za to dwa kroki od parku, Królikarni, a naszym sąsiadem jest Komenda Główna Policji;) Trzy duże pokoje, mała kuchnia, łazienka, ubikacja. Nic więcej nie potrzeba.

Trochę się naszukaliśmy. Ja wydzwoniłam cały swój miesięczy abonament, przez jakieś dwa tygodnie nie robiliśmy nic innego, tylko przeglądaliśmy strony z ogłoszeniami. Większość jest ciągle zamieszczana na nowo, więc część znaliśmy na pamięć. Ale warto było. Mati podpisał dzisiaj umowę, wpłaciliśmy kaucję i haracz pośrednikowi. Warto było;)

Szukaliśmy, więc będziemy pewnie mogli wybrać sobie pokój. Są dwa duże i jeden mniejszy (ale i tak ok. 12 metrowy, więc niezły). Różnica między dużymi to może z metr kwadratowy, a mniejszy posiada dodatkowo balkon. W sumie nie wiem, zdecydujemy w sierpniu.

I kupię sobie wreszcie wymarzony fotel:) Zastanawiam się nad takim:




Jeszcze by się przydał taki stoliczek na herbatkę, ale spoko, dojdziemy i do tego;) Przywiozę tablicę korkową, poprzypinam swoje ulotki z filmami, żeby mi znowu nic nie umknęło. Przywiozę książki i wreszcie porobię dla nich exlibrisy (bo już nie wiem, które mam, a których nie).

Mati będzie pewnie chciał upchnąć gdzieś w tym pokoju swoje oscyloskopy...
...nie wiem, myślicie, że zgodzi się na miejsce pod łóżkiem? :))

2007-06-17

Miasto

W zasadzie to nie jestem 'Ingliszmanem' i bynajmniej nie w 'Niujorku'. Mieszkam w Warszawie, chociaż czasem czuję się jakbym była z zupełnie innej bajki.

Myślę, że to może być normalne u ludzi, którzy wychowali się w miejscu, gdzie za oknem widać drzewa, a w nocy słychać raczej szczekanie psów niż pisk opon na rondzie Jazdy Polskiej.

Ale Warszawa fascynuje. Mnie ciągle coś dziwi, oburza czy fascynuje. Chociaż może taka już po prostu jestem - wszystko mnie dziwi i jednocześnie nic mnie nie dziwi. Jak małe dziecko.

Wracając jednak do Niujorku - chciałabym tam pojechać. Przejść się po Manhattanie, pooddychać atmosferą Wall Street... Byłam w Los Angeles i chyba trochę się rozczarowałam - wielkie miasto złożone z małych wiosek i mieścinek, wysokich budynków, charekterystycznych dla miasta jest niewiele. Większość mieszkańców to Meksykanie, prości, niewykształceni ludzie, więc klimat nieco małomiasteczkowy. Ale te samochody...! Może podróż do Nowego Jorku wyleczy mnie z tego zachwytu, ale mimo to bardzo bym chciała.

3... 2... 1...

No to start:)