Do ustępowania miejsca w metrze/autobusie/tramwaju mam szczególny stosunek. Siadam w tramwaju, gdy jest dużo wolnych miejsc (czyli, jeśli wsiadam tutaj na Mokotowie, prawie zawsze). Wstaję, gdy miejsca się kończą, a na horyzoncie zobaczę jakąś starszą panią/starszego pana. No i jak już ustąpię, to z reguły nie siadam ponownie, bo zaraz pewnie pojawi się kolejna staruszka.
Okazuje się jednak, że jest to zła strategia.
Jadę sobie ostatnio z pracy (wsiadam na Moście Poniatowskiego, wysiadam w centrum i dalej jadę na Mokotów). W tramwaju może ze dwa-trzy wolne miejsca, więc sobie stoję - z resztą, mam wysiąść za jakieś trzy przystanki, więc nie ma co się męczyć siadaniem. Tramwaj zatrzymuje się pod Smykiem i widzę taką akcję - starsza pani, lat na oko z 60, i jakaś młoda panna, lat 20 góra. Drzwi się otwierają, panna robi szybki manewr omijania i wskakuje z gracją do tramwaju. Oczywiście przyspiesza kroku widząc wolne miejsce, na którym ląduje. Za nią wsiada starsza pani, która oczywiście nie ma już gdzie usiąść.
Tak więc lepiej byłoby gdybym tam usiadła i w tym momencie ustąpiła miejsca konkretnej osobie. Pomijam już kompletnie fakt, iż ileś tam miejsc zajmowali panowie w wieku lat nastu czy dwudziestu kilku, z miną pod tytułem 'mam was wszystkich w d...'. Do tego już dawno się przyzwyczaiłam, tacy faceci to potwornie żałosne stworzenia...
No właśnie, faceci. Wcześniej tego samego dnia idę do pracy. Pracuję na piątym piętrze, więc korzystam z windy (jak większość). Sytuacja wygląda tak: wchodzę do budynku, za mną idzie jakiś młody facet. Przy windach czeka dosyć spora grupka osób, winda właśnie podjeżdża i drzwi się otwierają. Ludzie wsiadają. Upychają się maksymalnie, widać, że już nikt się nie zmieści, no, może co najwyżej jedna osoba. Co robi facet idący za mną? Przyspiesza kroku, wręcz biegiem mnie mija i wpycha się do tej windy:) Odepchnął mnie wręcz, bo korytarz tam jest dosyć wąski i nie można tak po prostu kogoś ominąć. Finansista od siedmiu boleści, a myślałam, że dobrze wykształceni ludzie mają trochę kultury...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz