2009-02-25

.

Świat się kończy... na n-k zostałam zaproszona do znajomych przez 'Paulina Usługi Kosmetyczne Warszawa Ursus TIPSY OD 70 zł <:oo:>' :))

Nic, tylko sobie te tipsy zrobić :)

2009-02-24

.

Mężczyźni to jednak prości są jak obsługa cepa:) Wystarczy połechtać ich ego i już ma się ich w garści! Mówią, że 'przez żołądek do serca', albo że facet myśli tylko wiadomą częścią ciała, ale prawda jest taka, że nie trzeba faceta ani karmić, ani się dla niego rozbierać:) Wystarczy nauczyć się obchodzić z najwrażliwszą częścią męskiego jestestwa:))

Weźmy takiego Admina_Wszystkich_Adminów. Dawno temu go tutaj na blogu tak nazwałam, ostatnio on się do tego dogrzebał i teraz kojarzy mnie chyba tylko z tym faktem. Ba, kolegom o tym opowiada! :) Już go widzę, za trzydzieści lat z wnukiem na kolanach: 'a wiesz, kiedyś taka jedna nazwała mnie...' :))

Aaa, zaproponował mi też zrobienie kilku zdjęć:) Mam nadzieję, że nie myślał o takich :) W każdym razie, nie mogliśmy się dzisiaj nawzajem przekonać - ja jego, że jestem pewnie najmniej fotogeniczną osobą pod słońcem, a on mnie, że jest na tyle świetnym fotografem, że nawet największemu 'potworowi' jest w stanie zrobić interesujące zdjęcia:)) Pewnie trochę mu wjechałam na ambicję:) Ale nawet gdyby mu się te zdjęcia udały - wolałabym nie trafić do albumu zatytułowanego 'największe fotograficzne wyzwania':) Albo stać się materiałem na filmik w stylu 'brzydka modelka, genialny fotograf i Photoshop - przed i po' :)) Hmmm... właściwie to mógłby być niezły filmik;))

2009-02-14

.

Admin_Wszystkich_Adminów vel Nadworny_Fotograf_Banku (jak nazwał go jeden z moich kolegów z pracy:) ciągle mnie męczy swoimi zdjęciami z rejsu po Karaibach. No to myślę sobie - wrzucę tu na bloga jakieś zdjęcie z jakichś wakacji, coby nie było, że ja nigdzie nie jeżdżę:)

Zobaczymy, czy tam był... :)

Swoją drogą, zdjęcie będzie z miejsca dosyć standardowego - bo odwiedzanego corocznie przez największą ilość turystów na całym świecie:)






Na zdjęciach oczywiście Wielki Kanion rzeki Colorado. Arizona, USA.

No dobra, może te zdjęcia nie są równie piękne... ale moje:)

2009-02-10

Problem z poprzedniej notki rozwiązał się sam... Nie ma już biletów na ten koncert:/

2009-02-08

.

No dobra, Audiofeels Audiofeelsem, ale 17 lutego w Kongresowej będzie Ayọ! No i jak tutaj pójść na dwa koncerty? :)

.

Ten dzień od początku zaczął się jakoś nie tak.

Budzik nastawiłam na piątą rano, coby jeszcze trochę się pouczyć. Egzamin dzisiaj miałam mieć, na 9:50. Nie pytajcie nawet czemu - jako studentka studiów stacjonarnych (mimo wszystko:)) - miała zdawać w niedzielę. To akurat nieistotne.

W każdym razie, budzik na 5. Ale mój budzik jest madry - wie, że budzić mnie powinien tylko w dni powszednie, bo w weekendy wstawać wcześnie nie muszę. Mój budzik jest mądry - ale ja niekoniecznie - nastawiłam sobie bowiem budzenie na 5 w NAJBLIŻSZY DZIEŃ POWSZEDNI. A mamy przecież NIEDZIELĘ, tak.

No więc budzę się jeszcze przed świtem, z takim radosnym uczuciem, że budzik jeszcze nie zadzwonił i można troszkę dospać. I tak sobie przysypiam (cały czas ciesząc się z tego, że 'jeszcze chwilkę'), aż wreszcie zaczyna się robić JASNO. No a przecież przed 5 nie może być jasno, no nie? No to łapię komórkę i widzę: 7:00.

Swoją drogą, niezły timing - mogłam obudzić się przecież o 9:30 i za chiny ludowe bym na ten egzamin nie zdążyła. Ale nie - wstałam i zdążyłam przeczytać wszystko to, co mi jeszcze do przeczytania zostalo i o 8:30 popędziłam do łazienki, coby tę strzechę na głowie umyć. W iście ekspresowym tempie, bo czasu mało - tak więc zmuszona zostałam do użycia TYLKO JEDNEJ odżywki do włosów. Ale nic to.

O godzinie 9:00 mam już umyte włosy i umalowaną paszczę. NN przynosi mi herbatę i monte (którego oczywiście nie zjadam). 20 minut później wychodzę z domu.

W szkole jestem 10 minut przed czasem. Siadam sobie z boku, bo pod samą salą 105 stoi stado_studentów_pierwszego_roku - jakby musieli tych drzwi co najmniej pilnować, a oddalenie się na trzy kroki powodowałoby automatyczne nie zaliczenie przedmiotu. No więc siadam sobie z boku, zupełnie nie zdziwiona ową dziatwą (która na mój przedmiot chodzić nie powinna, bo to poziom 5, a dziatwa - poziom 1), bo pani profesor C wykłada - oprócz przedmiotu mnie interesującego - między innymi logikę (z poziomu 1). No więc siedzę sobie RADOŚNIE, słuchając Jamiego Culluma czy też jakiegoś innego Stinga i czekam. Czekam do 9:50, a tu NIC. W pewnym momencie zauważam, że co jakiś czas ktoś do sali jednak wchodzi i ktoś z niej wychodzi (więc myślę sobie - egzamin ustny). Podchodzę więc RADOŚNIE do jakiegoś chłopca i pytam, z czego to egzamin. A on mi na to, że z historii gospodarczej. Nic to - myślę - może oprócz logiki pani profesor C wykłada też historię. Brnę więc dalej - 'a z kim ten przedmiot'. 'Z PANIĄ PROFESOR Z'.

No i dupa.

Obiegłam pół szkoły, ale przecież w niedzielę rano to ja się nic nie dowiem, a przedmiot na tyle specjalistyczny, że prawie nikt go nie obiera, więc też dziekanat nie uważa za stosowne wywieszać o nim jakichkolwiek informacji.

Zabrałam się więc do domu.

Ale nawet nie to było w tym wszystkim najlepsze. Najlepsze było to, że jak wcześniej czekałam na ten egzamin, siedząc sobie RADOŚNIE na schodach i słuchając Jamiego Culluma czy też jakiegoś innego Stinga, zauważyłam dziwną nieregularność przy podeszwie jednego z moich butów. Odwróciłam stopę, lekko ją zgięłam i co ujrzałam? Wnętrze mojego buta. Serio! Z jednej strony, na połowie długości stopy odkleiła mi się podeszwa!

Mama nie wiedziała, co mi kupić na urodziny. Kilka godzin temu poinformowałam ją, że sprezentowała mi właśnie nowe buciki:)

Jedno muszę jednak przyznać moim starym bucikom - mają niezły timing - rozwaliły się akurat w okresie wyprzedaży:)

2009-02-06

.

Wybraliśmy się wczoraj z NN na kolację (była okazja, więc musiałam postawić:)). Tym razem padło na Biały Domek - przede wszystkim dlatego, że często mijam go w drodze do szkoły i zawsze mnie intrygował. Po drugie - nie znalazłam o nim złych opinii. No i blisko - tak więc mogliśmy spokojnie zostawić samochód i przejść się na piechotę.

Dawno nic mnie tak pozytywnie nie zaskoczyło! :) Jedzenie - pycha (chociaż zupa pomidorowa mogłaby nie być kremem, ale cóż:)), klimat świetny (sala pełna starych kredensów, obrazów i sprzętów, a w tle Mieczysław Fogg), ceny - do zaakceptowania (raz na jakiś czas, jak narazie;)). W każdym razie, bardzo udany wieczór:)

[ Mogłabym tutaj wkleić Wam swoje zdjęcie stamtąd, ale wyglądam na nim jak jakiś goblin - z resztą, jak zwykle:) ]

Zauważyłam, że ten blog zmienia się powoli w zestaw recenzji filmów/koncertów/restauracji - gdyby mi jeszcze ktoś za to płacił:)

Aaaa, no i najważniejsze - już niedługo kupuję coś takiego - tak więc drżyjcie sąsiedzi! :)