2007-08-20

Mam nadzieję, że...

Kubica odejdzie z BMW Sauber. Bo to co odstawili w tym ichnim Pit Lane na Bemowie, to była po prostu porażka. Miało być fajnie, ale sytuacja ich chyba przerosła. Szkoda, myślałam, że będą na tyle kumaci, żeby przewidzieć, że jak się Kubica z całym tym majdanem wreszcie w Polsce zjawi, to będzie sajgon. A tymczasem w niedzielę o godzinie 13 tłum ludzi stojących pod bramą został poinformowany, że już nikogo do środka nie wpuszczą...

Dziś w pracy usłyszałam z resztą, że w sobotę też przestali wpuszczać o 13. Podobno osoby, które przed 13 pojawiły się pod bramą i wpisały na jakąś listę wchodziły o 20. Wyjść się nie dało - trzeba było do 20 pod tą bramą czekać!

Ja to w sumie jakoś przeżyłam, samochód to samochód, chciałam obejrzeć z bliska ale nie to nie. Żal mi było tylko stada dzieci, które przyszły z rodzicami, bo jak wytłumaczyć, że nie wpuszczą?

A BMW i tak nigdy bym sobie nie kupiła:)

2007-08-06

Wielkie Radio

Pierwszy dzień praktyk w Wielkim Radiu można uznać za udany. W prawdzie nie zaprojektowałam wielkiej kampanii promocyjnej, ale przewaliłam górę kartonów w kantorku, w którym robiłam inwentaryzację:) Dostałam też biurko z własnym komputerem (który to posiada tę przewagę nad komputerem w Wielkim Banku, że ma dostęp do internetu - nieograniczony dostęp:)), więc jest dobrze:)

Nie napiszę Wam dzis zbyt dużo, bo padam na twarz. W Wielkim Radiu sprezentowali mi bowiem podwójne zaproszenie na film na dziś wieczorem, film, na który z resztą bardzo chciałam się wybrać. Z Anthonym Hopkinsem. Świetny. Ale szczegóły jutro...;)



Poster wklejam, bo nijak nie potrafię zapamiętać tytułu filmu, chociaż sam film jest nie do zapomnienia;))

2007-08-04

Chorwacja

Lipiec był w tym roku miesiącem wakacyjnym. Urlopem od Wielkiego Miasta, urlopem od pracy i szkoły.

Najpierw była wycieczka do Chorwacji. Piękne widoki, lazurowe morze. Chociaż pierwsze, co przeżyłam, to rozczarowanie - na plaży nie ma piasku! No ludzie, jak to - morze bez piasku? A gdzie ja będę budować zamki?? Całą podróż (dwadzieścia parę godzin) to planowałam. No ale nic, trzeba było się z tym jakoś pogodzić:)

Brzeg morza jest bowiem w Chorwacji wysypany takimi małymi białymi kamyczkami. Pewnikiem zmielonymi z tych ichnich większych białych skał, które są wszędzie. Czasem trafi się fragment wybetonowanego nabrzeża i jakkolwiek by to nie brzmiało, jednak przyjemniej leży się na betonie (plus śpiwór plus ręcznik) niż na tych wbijających się wszędzie kamyczkach.
Bo ja tak w ogóle to wrażliwa jestem. Świetnym na to dowodem jest to, że od kilku dni, a dokładniej odkąd mieszkam w nowym mieszkaniu i śpię na nowym łóżku (wielki, dmuchany materac), budzę się co rano z nową kolekcją siniaków na udach. Już dwie noce śpię rejestrując jednocześnie każdą pozycję, w której się znajdę, Mati natomiast boi się do mnie zbliżyć, żeby nie zostać posądzonym o nabijanie owych siniaków. Ale to i tak nie przeszkadza im znowu się pojawiać.

Ale, wracając do Chorwacji. Mieszkaliśmy w wielkim hotelu, zbudowanym jeszcze za czasów jugosławiańskich. Hotel piękny, chociaż czasem pojawiały się przyzwyczajenia z poprzedniej epoki. Mnie do pasji doprowadzała dziwna zasada, że do obiadokolacji nie podawali nic do picia. W czasie śniadania do wyboru herbatka, kawka, soczki, a wieczorem nic, nawet wody. Ale to jest w zasadzie do zaakceptowania. Chamstwem wg mnie było to, że nie pozwalali przynosić swojego picia. Parę razy wnieśliśmy, ale raz zostaliśmy skrzyczeni przez panią z obsługi (natomiast Mamie owa pani po prostu zabrała szklanki z nielegalnym piciem, bez słowa komentarza), która krzyczała, dopóki picia nie schowaliśmy. Owszem, można było picie kupić, ale po jakichś lichwiarskich cenach (12 kun za coca-cole 0,2 l - to jest, moi drodzy, ponad 7 zł).

Jeśli chodzi o pogodę, to Chorwaci muszą mieć jakieś specjalne układy tam u góry. Ciągle słońce. Nawet, jak raz w nocy i rano była burza, to po dwóch godzinach idealnie czyste niebo (zaraz po burzy wybraliśmy się na spacer do Trogiru - 4 km w jedną stronę - myślałam, że chmury, więc smarować się kremem nie trzeba - co było zdecydowanie błędnym myśleniem). I nie uwierzycie - opaliłam się! :) Gdyby moją obecną opaleniznę porównać z miejscami, w których się nie opalałam, powiedzielibyście - że bardzo. Ale i tak kto mnie po przyjeździe do Polski nie zobaczył, mówił, że nie opaliłam się w ogóle:)) Ale cóż - takie jest życie córki młynarza:)



Czyż nie pięknie? :)