2008-07-13

.

Pamiętacie grę 'Sokoban'? Chodziło się takim ludzikiem po labiryncie i przepychało pudła... No więc tak właśnie wygląda nasze nowe mieszkanie (jednak wynajęte, nie kupione). Na przykład, żeby wejść do łazienki, trzeba zastawić górą pudeł drzwi do kuchni. Żeby przejść przez pokój, trzeba zrobić slalom gigant między pudłami, pudełkami, blatami biurek, stolikiem i innymi dziwnymi rzeczami. Swoją drogą, nie wiedziałam, że posiadamy z Matim tyle rzeczy.

W każdym razie, przepchnęliśmy już większość szaf na swoje miejsce, rozpakowałam też kuchnię... Teraz 'tylko' upchnąć te rzeczy po szafach i jesteśmy 'w domu' :))

A wczoraj, to była akcja! Pobudka o szóstej, bo o dziewiątej miała przyjechać ekipa przeprowadzkowa. Zamówiliśmy przeprowadzkę w wersji minimum (bo wersja standardowa według pobieżnej wyceny Pana_Z_Firmy_Przewozowej miała kosztować 1000-1200zł) - czyli o dziewiątej mieliśmy już na nich czekać na dole z większością rzeczy, oni przyjeżdżają, wynoszą meble, ładują zniesione przez nas pudła i jedziemy. W miejscu docelowym wnoszą meble, wypakowują nam rzeczy i wnoszą tyle, ile zdążą przez dwie godziny (bo za tyle musieliśmy zapłacić z góry). Z resztą biegamy sami.

No więc zaczęliśmy nosić wczoraj te rzeczy. A wczoraj było w Warszawie dosyć gorąco (30 stopni:)) - po dwóch kursach z trzeciego piętra byliśmy więc totalnie mokrzy. Na moje szczęście ktoś musiał w pewnym momencie zostać na dole i zacząć pilnować tych rzeczy, bo o ile stertę ciężkich książek o scalaczkach można zostawić na klatce, to już za sprzętem grającym i komputerem byśmy tęsknili;)) Tak więc od pewnego momentu Mati ganiał po tych schodach już sam.

Ekipa przeprowadzkowa okazała się być dwoma młodymi chłopakami, niepozornymi w zasadzie, ale w typie raczej białych naciągniętych skarpetek adidasa, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Pierwsze dwa kursy zrobili dosyć szybko, bez większej zadyszki. Ale później nawet po nich widać było zmęczenie...;)

Generalnie uwinęliśmy się w 1h 40min, ze wszystkim:) Pomogli nam ponosić rzeczy do nowego mieszkania, tak więc na miejscu robiłam raczej za stacza niż za tragarza:)

Porobiłam też całą masę zdjęć, planuję zrobić galerię w stylu przed/po, ale to dopiero jak uda mi się znaleźć kabelek od aparatu. Nie wiecie, w którym pudle może się znajdować...? ;))

Brak komentarzy: