2009-04-26

.

Po raz pierwszy w historii lubię wiosnę. Po raz pierwszy jestem w stanie poczuć zapach kwiatów i drzew, zdecydowałam się nawet na poranne spacery do pracy. Wiosna jest piękna, wiecie? :)

Dlaczego dopiero teraz? Otóż, stała się rzecz dziwna - nie mam kataru. O tej porze roku powinnam właśnie walczyć megakatarem, zużywając paczkę chusteczek na godzinę. A kataru mam tym czasem na może dwie chusteczki dziennie. Tak więc w granicach błędu statystycznego:)

Pojęcia zielonego nie mam, dlaczego tak się dzieje, dlaczego nagle, po prawie dwudziestu latach mi to cholerstwo przeszło. Jedna z moich teorii jest taka, że zmutowały mi się objawy alergii i z kataru i zaczerwienionych oczu przeszły w swędzącą wysypkę na twarzy, szyi i dekolcie (która według wszelkiego prawdopodobieństwa jest atopowym zapaleniem skóry, ale to jeszcze do potwierdzenia przez panią dermatolog - w poniedziałek). Z dwojga jednak złego wolę wysypkę (której swędzenie złagodzę kremem a wygląd zamaskuję - przynajmniej w jakimś tam stopniu:)) niż ten wredny katar:)

Mówię Wam - 'czyste' warszawskie powietrze działa cuda! :))

Brak komentarzy: