2008-10-26

Filmowy weekend

Jakoś długo nie było w kinach dobrych filmów akcji, a jak już pojawiło się coś ciekawego na horyzoncie, to od razu hurtem ze trzy albo i cztery filmy. W zeszły piątek odbyliśmy pielgrzymkę do domu, tak więc w ten weekend trzeba było nadrobić zaległości i pójść na dwa filmy:)

W czwartek poszliśmy na 'Eagle eye', który już jakiś czas temu zachęcił mnie ciekawymi trailerami. Film nawet niezły, chociaż trochę mnie jednak rozczarował - spodziewałam się ciekawszego zakończenia, a nie czegoś na pograniczu science fiction. Ale mogłoby być, nie żałuję czasu spędzonego w kinie.



Z kolei wczoraj... wczoraj poszliśmy na Maxa Payne'a, pomimo marnych recenzji. Twórcom filmu trzeba przyznać, że dobrze uchwycili klimat gry - sfilmowano na przykład stację metra, od której zaczyna się gra. Piękne są też niektóre zdjęcia - wirujący w powietrzu śnieg czy kule przecinające wodę, w której pływa Max. Film sprawia jednak wrażenie statycznego, a nie tego spodziewają się ludzie idący do kina na film akcji. Myślę też, że większość scen, ujęć, czy sposobów filmowania (mam tu na myśli słynny 'bullet time') będzie niezrozumiałe dla tych, którzy nie grali w grę. Chociaż może tacy w ogóle się na film nie wybiorą:)



To nie koniec moich zarzutów. Spodziewałam się większej roli Olgi Kurylenko (która wyjątkowo upodobała sobie tego typu filmy - pojawiła się już jako dziewczyna Hitmana, pojawi się - jako dziewczyna Bonda), tymczasem panna ginie zaraz na początku (ale spokojnie, panowie, zdążyła się wcześniej rozebrać:))). Pozostałym postaciom również czegoś... brakuje. Wszystko płaskie. No a największą porażką filmu są... z resztą, co ja będę pisać. W każdym razie - znów wątki science fiction, jakby już nikt nie potrafił zrobić normalnej strzelanki, bez żadnych potworów, tajemnych mocy i superkomputerów opanowujących świat.

Reasumując - zobaczyć można. O ile ktoś grał w grę. Bo jeśli nie, to można się wynudzić...:)

Ale już za dwa tygodnie... Bond. James Bond:)

Brak komentarzy: