Zaproszono mnie niedawno na - kolejne już - interwju* do Wcale-Nie-Tak-Dużego-Banku. Po testach kwalifikacyjnych i rozmowie z panią z HR-u miałam rozmowę z Panem-Zastępcą-Dyrektora-Departamentu + do rozwiązania kejs**. Oczywiście Pan-Zastępca-Dyrektora-Departamentu był dokładnie taki, jakim go sobie wyobrażałam - po czterdziestce, żonaty, dość spory brzuszek wciśnięty w dość drogi garnitur. Klasyk.
Sama rozmowa... Masakra! Dwoiłam się i troiłam, zaprzęgłam cały swój czar i urok osobisty. Rzecz jasna, przyszłam zrobiona na bóstwo - sukienka, biała bluzeczka, dyskretny makijaż. Na powitanie - odpowiednio mocny uścisk ręki. Staranny dobór słownictwa (elokwentnie, ale bez przesady, bo to śmiesznie wygląda). Mimika, postawa, gestykulacja - wszystko według zasad. No dosłownie sama zakochałabym się w sobie po tej rozmowie.
A facet nic. Ściana. Wypowiedzenie prostego zdania zabierało mu 4x więcej czasu niż normalnie. Zero emocji na twarzy. Wciągnięcie go w jakąkolwiek rozmowę okazało się niemożliwe.
W zasadzie jednak mam nadzieję, że mimo braku jakiejkolwiek reakcji z jego strony na moją osobę wywarłam na nim pozytywne wrażenie i mnie chociaż zapamięta...:)
Drugi ORYGINALNY bankowiec (bo tych z uczelni trudno nazwać bankowcami, skoro pracują prawie wyłącznie na uczelni) nawiedził nas na wykładzie z zarządzania ryzykiem. Nazwijmy go roboczo Pan-Od-Ryzyka-Z-Bardzo-Dużego-Banku. Prowadził dla nas wykład na temat struktury swojej organizacji i zarządzaniu ryzykiem w tejże. Jego wypowiedź można by określić w pięciu słowach: 'de facto ogólnie rzecz biorąc'. Słowa były nie tylko najczęściej pojawiającymi się w jego wypowiedzi, ale też były jedynymi, które tak naprawdę zapamiętałam. I genialnie charakteryzują ogólny styl wypowiedzi owego Pana.
W każdym razie, jeśli w bankach pracują tylko i wyłącznie tacy ludzie, to ja po miesiącu albo się potnę albo przekwalifikuję i zostanę kwiaciarką. Serio.
* i ** - moi drodzy, bo teraz nie mówi się: rozmowa kwalifikacyjna ani studium przypadku - teraz mamy interwju i kejsy, czy tego chcecie, czy nie. Polska język, fajna język, ale angielski brzmi przecież bardziej profesjonalnie...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz